niedziela, 9 listopada 2014

Raport No.1 - Skaven vs. Vampire Counts

W Warszawski GW ruszyła kampania End of Times. Postanowiłem potraktować uczestnictwo jako możliwość luźnego poturlania kostkami. Cóż, gra może i luźna, ale konieczność armii w pełni pomalowanej i na pełnym WYSIWYGu okazało się ciężkim orzechem do zgryzienia. Ponadto na przestrzeni całej kampanii rozpiskę można zmieniać tylko poruszając się wśród tych samych modeli, oraz modeli które zadeklarowało się w najbliższym miesiącu pomalować w ramach któregoś z hobbystycznych wyzwań. Zdaje się, że będę miał okazję znacząco poszerzyć moją bazę pomalowanych modeli - na plus. Ponadto możliwość absolutnie bezstresowego pogrania z nowo poznanymi ludźmi - też na plus. Mam zatem nadzieję, że będzie się działo ;)

Tyle wstępu, przechodzę niniejszym do relacji z pierwszej, rozegranej przeze mnie w trakcie tejże kampanii, potyczki.
Po drugiej stronie stołu stanął Jack ze swoją armią wampirów. W rozpisce miał nekromantę 4lvl, wampira super-zabijakę, banshee, oddział 27 ghuli, terrorgheista oraz oddział 5 hexwraitów.
Ja natomiast na tę kampanię wyruszyłem w składzie 2x30 niewolników, 20 clanratów, 24 stormverminów, abominacja, 2x6 gutter runnerów, elektryk mag, elektryk samobójca z brass orbem, sztandarowy armii oraz chieftain jako generał.
Plan na tę bitwę był prosty - oddziału z wampirem unikać jak ognia, wszystko dookoła zamieść i co najwyżej spróbować na koniec jakieś mega kanapki z abominacją w roli głównej celem sypnięcia na raz całego oddziału.
Oto jak się rozstawiliśmy:
Ja postanowiłem wystawić wszystko w kupie - stormy i aboma w centrum, obstawa slavów, clanraty jako bunkier z tyłu. Gutterzy, pomimo możliwości scoutowania, czy ambushowania znaleźli się na mojej lewej flance tak by móc swoim potencjałem strzeleckim straszyć i ewentualnie kontrować niebezpieczne ruchy terrorgheista.
Jack wystawił się bardzo szeroko - moim zdaniem za szeroko, ponieważ tylko ghoule i jedne psy mogły maszerować.
Rzut na rozpoczęcie rozstrzygł, że to właśnie jemu przypadła pierwsza tura.

Hexy ruszyły przed siebie ile fabryka dała - a dała nie za dużo ponieważ były poza zasięgiem generała. Psy mogące maszerować przeniosły się na drugą flankę, drugie natomiast z przyczyn oczywistych zmieniły swoją pozycję bardzo nieznacznie. Terrogheist ruszył w kierunku środka stołu by zbliżyć się nieco do generała. Ghule pomału do przodu.
Wiatry magii wiały i wiały, ale nie wpłynęły póki co w żaden sposób na przebieg rozgrywki.
Ani banshee, ani terrorgheist nie miały zasięgu do żadnego z moich oddziałów, zatem faza strzelania również nie przyniosła mi żadnych strat.
Nadeszła więc moja tura.
Nie zadeklarowałem żadnych szarż, więc pierwszy ruch przypadł abomce. Stwierdziłem, że nie co ma grać zachowawczo i trzeba zajeżdżać - jeśli mam kiedyś skanapkować te ghoule to muszę zająć odpowiednie pozycje. Wyrwała jednak przed siebie sporo więcej niż się spodziewałem, bo aż 15 cali. Naraziła się w ten sposób na atak ze strony hexwraitów, lecz ewntualne ich ruchy postanowiłem skontrować zmianą pozycji prawego oddziału niewolników - szarża hexów na abominację to ich pewna zagłada, natomiast gdyby postanowili wypłacić jej swoje ataki specjalne, "przechodząc" przez nią musieliby przyjąć szarżę ogromnego oddziału niewolników - też kiepski układ.
Na lewej flance gutterzy zbliżyli się nieco i wystrzelali jeden oddział psów - starałem się zbyt blisko nie podchodzić w obawie przed terrogheistem. Reszta ruchów to tylko drobne korekty.
Faza magii bezproduktywna, faza strzelania to zabity oddział psów (którego zresztą już nie ma na zdjęciu)
Oddałem grę Jackowi.
  
Stało się coś czego się nie spodziewałem - oddział z generałem obrócił się, terrorgheist znajdujący się już w zasięgu generała zaleciał w stronę abominacji. Hexy się wycofały, a psy stanęły w taki by zagrodzić drogę abominacji do terrorgheista. Dobry plan. Terror krzyczy na abominację, ta później szarżuje w psy i następnie co prawda w Terrorgheista wpada, ale ten ma jeszcze jedną okazję do pokrzyczenia na nią. Plan idzie nieźle bowiem w wyniku Terrorowego koncertu abominacja dostaje aż 5 ran i zostaje na ostatniej. (magia znów bezproduktywna)

Miałem nie lada zagwozdkę, ale jak widać na zdjęciu udało mi się wybrnąć z impasu. Niewolnicy zadeklarowali szarżę w Terrorgheista, Abominacja wpadła w psy. Magia nic nie zdziałała, więc przeszliśmy do fazy shootingu. W momencie gdy Terrorek był w walce tylko z niewolnikami mogłem jeszcze do niego strzelać, więc gutterzy zrobili co mogli i zadali mu 4 rany. W fazie walki najpierw rozegraliśmy walkę abomę z psami które poskładały się od samych impact hitów. Overrun i abominacja w styku z terrorgheistem. Znów wystarczyły tylko impacty by dokończyć sprawę. Można powiedzieć, że Abomka dosłownie przejechała się po oddziałach Jacka :P
Zdecydowałem się na overrun zarówno niewolnikami, jak i abomką. Slavy wyjechałyby z lasu a abominacja zajęła miejsce z boku oddziału z grupą dowodzącą Jacka.
Ta jednak rwąc się do bitki wylosowała maksymalny możliwy dystans, czyli 17 cali lądując w polu widzenia oddziału ghouli - good job abomko :P

Jack oczywiście zadeklarował szarżę w abominację. Zdecydowałem się na ucieczkę. Abominacja na ostatniej ranie nie miała szans przeżyć ataków wampira, a po wygranym combacie ghoule obróciłyby się przygotowując się do marszu na moje oddziały. Uciekając natomiast traciłem abominację z powodu ucieczki za stół, jednak ghoule musiały spalić szarżę, co opóźniało o turę ich marsz. Hexwraity zbliżyły się nieco. Dla magii i strzelania nie było już celów, więc te fazy po raz kolejny dla mnie bezstratne.

Dalej nie wydarzyło się już nic niewykłego. W końcu udało się zlikwidować magicznymi pociskami hexwaraitów, którzy chyba niepotrzebnie się zbliżyli. Magia Jacka, w przeciwieństwie do mojej która się chociaż ten jednyny raz wykazała, pozostała nieskuteczna do końca bitwy. Próbowałem także rozstrzelać oddział ghouli za pomoc gutter runnerów oraz brass orba jednak bezskutecznie. Bezpośredni atak na ten oddział bez wsparcia abominacji to byłoby samobójstwo, więc konsekwentnie do końca bitwy unikałem walki.

Słowem podsumowania - bitwa bardzo przyjemna, niejedno można było zrobić lepiej i z mojej strony i ze strony Jacka, nie ustrzegliśmy się również parokrotnego przekroczenia przepisów gry, ale nie miało to chyba większego wpływu na przebieg i wynik bitwy.
Ja straciłem abominację, Jack 2x psy, terrorgheista oraz hexwraitów, co dało mi niewielkie zwycięstwo. Jednak jako, że gramy na zasady czysto podręcznikowe nie ma to znaczenia - zwycięstwo to zwycięstwo. Mam nadzieję, że Jack się jeszcze zrewanżuje ;)

Na koniec jeszcze kilka, niewykorzystanych fotek:

2 komentarze:

  1. Świetne fotki. Muszę wreszcie pomalować armię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomalowana armia super sprawa ;)
      Ja niestety też za dużo pomalowane nie mam - tu widać prawie wszystko a czeka jeszcze ponad drugie tyle :P

      Usuń