czwartek, 13 listopada 2014

Raport No.2 - Skaven vs. High Elves

Kampania EoT trwa już w najlepsze więc kolejna bitewka za pasem. Tym razem po drugiej stronie stołu stanął Maciek ze swoją armią High Elfów. Jakby wszystkich graczy podzielić na tych bardziej początkujących oraz tych bardziej zaawansowanych to Maćka z całą pewnością można zaliczyć do tych nieco bardziej początkujących. Stąd też bitwa toczyła się raczej powoli, starałem się nieco podpowiadać (poza tym dałem Bogusiowi pełną swobodę podpowiadania :P), oraz przymknęliśmy oko na fakt, że Maciek nie miał w rozpisce minimalnej, wymaganej ilości jednostek podstawowych. Celem no.1 było przecież poturlanie kostkami a nie robienie wyników ;)

Moja rozpiska niewiele się zmieniła od ostatniej gry - jedyna zmiana to właściwie dorzucenie Warlorda na Bonebreakerze uzbrojonego w przesławne ostrze znane jako Fellblade oraz wyrzucenie paru rzeczy, które uznałem, że się w tym match-upie nie przydadzą.
Moja ekipa składała się zatem z: warlorda jako generała, elektryka maga 2lvl, assasina, 24 stormverminów z jednorazowym przerzutem liderki, 2x29 niewolników, 20 clanratów, 2x6 gutter runnerów oraz abominacji.
Maciek zabrał ze sobą natomiast 14 lothernów, 10 swordmasterów, 5 lekkich kawalerzystów, balistę, maga 2lvl, loremastera oraz princa na smoku.
Wystawiliśmy się w następujący sposób:
U Maćka od lewej: balista, swordmasterzy z loremasterem, kawaleria, lotherni z magiem oraz smok.
U mnie od lewej: abominacja, dwa duże oddziały niewolników, stormvermini, z tyłu clanbracia. Generał oraz mag w środkowych niewolnikach. Gutterzy minimalnie poza moją strefą rozstawienia, szykując się do zamachu na balistę Maćka.

Pierwsza tura przypadła w udziale mojemu przeciwnikowi.
Szarż naturalnie brak. Jedyne ruchy to niewielka zmiana pozycji lothernów, co by mogli złapać do czegoś zasięg ze swoich łuków, oraz konkretne wypchnięcie przed siebie swordmasterów z loremasterem. Faza magii nie wniosła nic nowego do rozgrywki. W fazie strzelania balista oddała pojedynczy strzał w stronę abominacji, jednak nie wyrządziła nim żadnej szkody. Lotherni natomiast wypuścili salwę w kierunku bliższego oddział gutter runnerów. Tutaj nieźle się sam zwałowałem, ponieważ powiedziałem Maćkowi że łuki lothernów mają 30 cali zasięgu, co nie było jak się później okazało prawdą, a przyniosło śmierć dwóm z pośród moich gutter runnerów - na szczęście test paniki na 7 bez przerzutu nie był problemem :P
Postanowiłem nie rozpoczynać póki co żadnej ofensywy stąd abominacja wycofała się nieco ku mojej krawędzi. Gutter runnerzy wyruszyli w stronę balisty. Reszta oddziałów natomiast minimalnie tylko zmieniła swoje ustawienie.
Jak widać tak ofensywne wyjście swordmasterów okazało się być błędem, ponieważ dzięki temu moje jednostki sprytno-taktyczne (jak ja polubiłem to określenie :P) mogły stanąć bezpiecznie poza ich polem widzenia, a zarazem zająć doskonałą pozycję do strzału. W fazie magii nie wydarzyło nic godne uwagi, w fazie strzelania natomiast, zgodnie z przewidywaniami eliminuję balistę
Sneak peek na martych obsługantów i samotną już machinę.
Druga tura Macieja nie przynosi rewolucji i ustawienie nie zmienia się wiele. Swordmajstrzy obracają się stronę  gutterów - dopaść ich co prawda nie mają szans, ale chociaż loremaster coś poczaruje. Ponadto z odsieczą nadciąga kawaleria.
Nadeszła faza magii. Jedni mówią że szczęście sprzyja lepszym, inni zaś że głupi ma zawsze farta - do której grupy by mnie nie próbować zaliczyć jedno można powiedzieć - mam farta. Przy układzie kości 9:6 Maciek bierze w dłoń 4 i rzuca średniego fireballa w (bodajże) większy oddział gutterów. Byłem absolutnie zmuszony do rozpraszania tego czaru. 4 kostki na luzie wystarczyły do zbicia tego czaru. Przy stanie 5:2 postanawia rzucić drugi pocisk, a mianowicie 0 z lighta. Rzuca 5 kości i oczom nie wierzę, bo łączna suma oczek wyniosła raptem 9 - słownie dziewięć. Stwierdziłem, że skoro los daje tak wyraźny sygnał to nie pora jeszcze zużywać dispel scrolla i lekką ręką zakończyłem tę fazę rzucając 9 na dwóch kościach pozbywając się i tego zagrożenia :D
Strzelanie tym razem absolutnie nieskuteczne więc nadeszła moja tura.
Główna ofensywa, czyli fellblade dalej czeka na swój moment - trochę boję się czaru arcane unforging którym włada mag stojący w lothernach. Sporo jednak czasu przetrawiliśmy na powolne wystawienie i luźne rozmowy, więc w obliczu nadchodzącego końca naszej rezerwacji stołu postanawiam ruszyć się do przodu. Trzymając generała daleko poza zasięgiem magii, wszystkim bezpiecznie i pomału, ale jednak.
W dalszym ciągu kluczowe ruchy mają miejsce na mojej prawej flance.

Gutter runnerów ustawiam się tak, aby oba oddziały mogły strzelić do mieczników, były poza ich polem widzenia, ewentualną szarżę kawalerii przyjmowały na front, oraz w razie tej szarży były w stanie w następnej mojej turze wspomóc  się nawzajem kontrszarżą. Faza magii to raptem kilku martych lothernów, natomiast znów owocna faza strzelania przynosi panikę w szeregach swordmasterów (farcik), którzy uciekają w ten sposób - ledwo ledwo utrzymując się na stole.

Kolejna tura high elfów przebiega bez większych zaskoczeń. SM się zbierają i kawaleria szarżuje w dużych gutterów.
Magia oraz strzelanie powodują marginalne straty. Walka gutterów z ellyrianami bez rozstrzygnięcia.

W swojej trzeciej turze drugi oddział zgodnie z planem szarżuje na ellyrianów od boku. Abominacja na statystycznym rzucie zajeżdża do lasu - jest już całkiem blisko lothernów a zarazem jej pozycja pozwala na łatwe skontrowanie za pomocą niewolników oddziałów na nią szarżujących. Ponadto gdyby lotherni w przypływie szalonej odwagi postanowili ją zaszarżować, w lesie stracili by ostatni atut towarzyszący im w tym starciu, czyli steadfast. Ustawienie pozostałych oddziałów jedynie delikatnie poprawiam, tak aby razie jakichś smoczych akcji móc wykonać stosowną kontrszarżę. Dzielny szczurzy generał dalej z tyłu :D

W magii jedyne co udaje mi się zrobić to rzucić death frenzy na środkowy oddział niewolnikow. Strzelania brak, ponieważ wszystkie moje jednostki strzeleckie są zaangażowane w walkę wręcz...
...w której radzą sobie całkiem nieźle i wycinają do nogi oddział jazdy. Odział który dopiero co szarżował wykonuje overrun, natomiast drugi obraca się w stronę mieczników.

Czwarta tura Maćka to kolejny niespodziewany plot twist. Mieczmajstrowie deklarują szarżę w gutterów którzy odpowiadają ostrzałem zabijając dwóch. Niezdana panika i ekipa z Hoeth ląduje za stołem - życie :P
Nie jest to jednak koniec. Drugą szarżę deklaruje książe na smoku obejmując za cel moje pełzające radośnie monstrum, czyli abominację.
Magia znów nie zrobiła nic spektakularnego - podobnie z resztą jak i strzelanie, tak więc przeszliśmy do walki wieczoru, tudzież starcia smok vs abominacja. Starcia oczywiście przegranego przez abominację. Prince trudził się na próżno nie zadając ani jednej rany. Abominacją wylosowałem 3d6 ataków. Wypadło 11. Wszystko alokowałem w smoka i końcem końców zadałem jedną ranę - smok natomiast odpowiedział trzema. Walka nie przyniosła zatem bezpośredniego rozstrzygnięcia. Dzięki stubbornowi na szczęście udało mi się zdać break test.

Moja 4ta tura i dwie oczywiste szarże - slavy stojące po lewej na bok smoka, oraz slavy stojące po prawej na lothernów z magiem.
Pierwsza szarża miała na celu uratowanie abominacji, oraz podjęcie pierwszej próby złamania smoka. Druga całkiem oczywista ;)
Reszta ruchów to już tylko zbliżenie się, tak, aby w kolejnych dwóch turach mieć możliwość wykonywania kolejnych szarż na smoka - w piątej jeszcze jedna próba złamania, a jeśli się nie uda, to w szóstej szarża warlorda i próba posiekania tej wielkiej jaszczurki.
Magia to kilku usmażonych za pomocą pocisków lothernów. Strzelania brak, więc czas się bić.
Najpierw rozegraliśmy walkę lothernów z hordą rozwścieczonych niewolników - oczywiście nie pozostał po nich nawet ślad ;)
W drugiej kolejności przeszliśmy do multikombatu abominacja/smok/niewolnicy.

 Grono moich dzielnych szczurzych bojowników oczywiście nie ma zamiaru mierzyć się z tym ogromniastym smokiem, więc chłopaki postanawiają wypchnąć do pojedynku swojego dowódcę. Chciał atakować, to niech sam się teraz bije, a co! Nie chcąc dać się rozszarpać kamratom szczurzy champion rzuca wyzwanie odpicowanemu elfiemu księciu. Z dwojga złego lepiej w tę stronę...
Nie mija oczywiście chwila a szczurzy bohater pada martwy na ziemię - do przewidzenia (mam szczęście bo prince zadaje tylko jedną ranę)
Przechodzimy więc do kalkulowania wyniku walki.
Jedna rana, przeciwko szarży, bokowi i trzem szeregom.
Break test na -4 i skonfundowany książę rzuca się do ucieczki.
Żądna krwi abominacja, oraz potrafiący na kilometr wyczuć strach niewolnicy oczywiście ruszają w pogoń...
...i tak oto kończy się żywot smoka, a zarazem cała bitwa...

Słowem podsumowania: dla Maćka to była pierwsza bitwa na tak poważne punkty, a do tego miałem jeszcze nieco farta, więc wynikowi nie ma co się dziwić, ale przecież nie to jest najważniejsze. Liczy się, że zagraliśmy fajną bitewkę, w luźnej atmosferze, całymi pomalowanymi armiami i na śliczniastym stole - co nie zawsze jest normą a sprawia niesamowitą frajdę ;)

Na koniec parę ekstra fotek:



 Btw jakby ktoś chciał się bliżej przyjrzeć mojej armii to zapraszam w głąb bloga ;)

5 komentarzy:

  1. Nauczka dla gracza elfami, ze warmachiny, wielkie bestie i losowa magia nie zastapia porzadnych klocow taniej piechoty :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Zawsze ważna jest przewaga jaką daje dobra pozycja - a tą może zapewnić jedynie konkretny, potrafiący utrzymać się twardo w miejscu oddział ;)

      Usuń
    2. Tak czy siak, ładny teren i pomalowane ludki - ogląda się to z przyjemnością. Czekam na więcej!

      Usuń
  2. Świetnie to wszystko wygląda, chętnie bym zagrał w takiej kampanii (ale biorąc pod uwagę że od 2012 roku gramy w Blood in Badlands to chyba nieprędko zaczniemy nową kampanie WFB).

    Czy można gdzieś zobaczyć mapkę, zdjęcia jakieś dodatkowe ewentualnie punktację z tej waszej kampanii ? jestem fanem tego typu inicjatyw i jestem bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to niestety kampania w pełnym tego słowa. Inicjatywa zrzesza sporą, bo ok 20-osobową grupę graczy i ma na celu ich ogólnohobbystyczną aktywację - zarówno jeśli chodzi o granie, jak i o kwestie modelarskie. Każdy może grać z każdym kiedy mu się tylko podoba i ma czas, stąd brak mapy, bo byłoby to zwyczajnie nie do ogarnięcia. Fakt, że jedni grają częściej, a inni rzadziej z grubsza wyrównuje system punktacji - każde osiągnięcie można zdobyć tylko raz. Część z nich dotyczy samej gry, część malowania, a część nawet odnosi się do praktykowania zasad fairplay. Nie jest to więc typowa inicjatywa, ale zdaje się, że pomysł się sprawdza ;)
      Jakbyś chciał rzucić okiem to zapodaję link do listy osiągnięć do zdobycia :)
      https://drive.google.com/file/d/0B41nlpReTCSlM0NtVmJPVDNwZHc/view
      Co do aktualnej punktacji to może być ciężko ponieważ plik jest udostępniony tylko uczestnikom :/

      Usuń